Budyń waniliowy i o pewnym podwieczorku

Nie pamiętam żadnego posiłku z przedszkola.

A dziś – w Dzień Dziecka – chciałam zrobić coś „przedszkolnego”. No i okazało się, że… nie pamiętam. Przypominam sobie rozkład pomieszczeń, złączone stoły, niziutkie krzesełka, którymi staraliśmy się nie szurać po grubym linoleum. Jasne podłużne pomieszczenie przedszkolnej jadalni. Duże okna, przez które wiosną wpadało powietrze pachnące młodą trawą i kwitnieniem. Rozproszone, słomkowe światło w szklankach z kompotem. Pamiętam kubeczki i talerzyki, łyżki które gięły się przy silniejszym nacisku. Ale żadnego konkretnego posiłku. No może poza jednym.

Jadalnię od kuchni dzieliło okienko, przez które wydawano posiłki. Podejrzewam, że jak wszystkie dzieci w tamtym czasie dostawaliśmy zupy mleczne i chleb z dżemem. Na obiad na pewno były zupy – ogórkowa, krupnik, no i oczywiście pomidorowa. Tłuczone ziemniaki i surówka z marchewki, jajko sadzone, kotlety mielone? Może makaron z twarogiem i cukrem albo leniwe kluski, ryż z truskawkami latem, z jabłkami jesienią. Wiem, że tak było, ale tego nie pamiętam.

Przypominam sobie tylko ten jeden podwieczorek. Na stole stanęły dwie białe emaliowane miski, tak duże, że gdyby tylko zaszła potrzeba, śmiało można by w nich zrobić pranie. W jednej jabłka, świeżo umyte, jeszcze mokre, a w drugiej czekolada. Jabłka z tych czerwono zielonych, kwaśnych i słodkich jednocześnie. No i czekolada „Twardowska”, która czekoladą była tylko z nazwy, ale i tak bardzo mi smakowała. Tabliczki przecięte na pół razem z opakowaniem. Tamtego dnia każde z nas dostało pół tabliczki czekolady na własność. Jabłka i czekolada. Ten jeden posiłek pamiętam.

Dziś moje dzieci wywiało z domu. Starsza pojechała na zieloną szkołę, młodsza z tatą w odwiedziny do babci. Czas jakby zwolnił. Patrzymy na siebie z kotem zdziwieni, że w domu może być tak cicho. Wyjmuję z regału książkę, na którą wreszcie mam czas. I robię budyń waniliowy. Domowy budyń, na żółtkach i z masłem, kremowy i treściwy. Gęsty i pachnący wanilią. Taki robiła dla mnie Babcia, w czasach kiedy nie lubiłam budyniu. Dorzucam truskawki, bo właśnie zaczął się na nie sezon, który jak co roku trwa za krótko. Wiem, że czeka na mnie fotel, którego mi dziś nikt nie zajmie… Prawdziwy Dzień Dziecka;-)

Najważniejsze w tym przepisie są słowa  „cały czas mieszając”. Należy je potraktować poważnie i ściśle się do nich stosować;-)

4 żółtka

2 łyżki cukru

2 łyżki mąki ziemniaczanej

laska wanilii/ cukier  waniliowy

2  1/2 szklanki mleka

2 łyżki masła

szczypta soli

 

  1. Żółtka utrzyj z cukrem na białą puszystą masę. Dodaj wanilię, sól oraz przesiane mąki i dokładnie wszystko wymieszaj.
  2. Do masy dodaj niewielką ilość mleka i ponownie wymieszaj. Następnie, cały czas mieszając, wlej pozostałą ilość mleka.
  3.  Przelej masę do rondelka i delikatnie podgrzewaj na najmniejszej mocy palnika.
  4. Zwiększ ogień i CAŁY CZAS MIESZAJĄC doprowadź budyń do wrzenia.
  5. Zdejmij rondelek z ognia. Dodaj masło i mieszaj do całkowitego rozpuszczenia.

Gotowe!

Gdyby na którymkolwiek etapie w budyniu pojawiły się grudki, wystarczy przetrzeć je przez sitko. Budyń odzyska aksamitną konsystencję.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *